Dzisiaj wróciłem ze spotkania miłośników sztuki przetrwania nazwanego oficjalnie "Konwent-survival Bagno 2009". Na swych włościach w lasach na północ od Opola, gościł nas Jacek szef "4th regiment".
Już od wyjazdu z Jaworzna do samego końca imprezy, towarzyszył mi siąpiący z mniejszymi lub większymi przerwami deszczyk. Po dotarciu na punkt HQ i określeniu "who is who" wymaszerowaliśmy w teren. Celem był las sosnowy w pobliżu dużej polany. W lesie przygotowaliśmy kwatery i na polanie jeden z uczestników (Darek,) rozpalił ognisko aby zagotować pierwszy rzut wrzątku na kawę.
Już od wyjazdu z Jaworzna do samego końca imprezy, towarzyszył mi siąpiący z mniejszymi lub większymi przerwami deszczyk. Po dotarciu na punkt HQ i określeniu "who is who" wymaszerowaliśmy w teren. Celem był las sosnowy w pobliżu dużej polany. W lesie przygotowaliśmy kwatery i na polanie jeden z uczestników (Darek,) rozpalił ognisko aby zagotować pierwszy rzut wrzątku na kawę.
Po kilku godzinach pojawili się gospodarze imprezy i rozpoczęliśmy fiestę na cześć jubilata - Piotrka. Ze względu na szybko zapadający zmierzch i nadal "banglający" deszczyk celem podniesienia morale (bagno było w końcu) zabraliśmy się za przygotowanie kolacji. Mój szybki podwieczorek stanowił szaszłyk z salami przekładanego cebulką. Prawdziwym jednak popisem kulinarnym zabłysnął Darek, przygotowując przy wydatnej pomocy Agnieszki zupę na bazie cebuli, kiełbasy, ziemniaków i ... kiszonego czosnku niedźwiedziego. W chwili gdy wyjął słoiczek z tym ostatnim specjałem wiedziałem, że zupa będzie rewelacyjna. Po prostu jestem wielkim fanem tej jakże pożytecznej w dzikiej kuchni rośliny. W mżawce przeplatanej krótkimi okresami spokoju debatowaliśmy na całkiem poważne tematy związane m. in. z kierunkiem ruchu survivalowego w Polsce, aż do samej północy.
Nocne polaków rozmowy
Ostatecznie debata zmiękczyła nawet najbardziej odpornych uczestników, którzy ewakuowali się do śpiworów. Rano obudziło mnie krakanie kruków w okolicy i krzyk bażanta. Ponieważ spałem pod płachtą (budowlana z Lidla 2x3m) i wejście miałem zasłonięte ponchem US we wnętrzu mojej nory przez noc osadziła się para. Na szczęście dodatkowo zabezpieczyłem się workiem bivy bag i śpiwór mimo spadających czasami kropelek pozostał suchutki. Temperatura w jego środku wynosiła całkiem przyjemne 23 stopnie Celsjusza.
Po rozpaleniu ognia i przygotowaniu kawy zjedliśmy szybkie śniadanie.
Po rozpaleniu ognia i przygotowaniu kawy zjedliśmy szybkie śniadanie.
Kawka na ruszcie
Bartosz i Piotrek poszli szukać punktów kontrolnych, przygotowanych przez Darka w ramach mini rajdu na orientację. Po ich powrocie zwinęliśmy obóz i wróciliśmy do HQ. Tam część ekipy wypiła herbatki i kawy po czym rozjechaliśmy się do domów.
Impreza udała się znakomicie. Ustaliliśmy pewne projekty przyszłych przedsięwzięć oraz odetchnęliśmy świeżym powietrzem przesiąkniętym miłym zapachem dymu.
Impreza udała się znakomicie. Ustaliliśmy pewne projekty przyszłych przedsięwzięć oraz odetchnęliśmy świeżym powietrzem przesiąkniętym miłym zapachem dymu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz