W poprzedni weekend dzień w dzień wędrowałem na miejscówkę zlotową by wieczorem wrócić do domu. Towarzyszyło mi moje suczysko, które tak nakręciło się na wędrówki, że przez cały tydzień dostawało kotków puszystych z niewybiegania. Ponieważ, na dzień dzisiejszy prognoza pogody była lepsza (więcej przejaśnień, słabszy wiatr), zdecydowałem się na dłuższy wypad połączony z gotowaniem posiłku w terenie.
Po zlocie czułem lekki niedosyt. Jako koordynator nie wziąłem udziału w wypadzie zbierackim organizowanym przez Mr. Wilsona i bardzo leżał mi ten fakt na wątrobie.
Będąc zdeklarowanym mięsożercą postanowiłem oprzeć bazę przygotowanej potrawy na jakimś konkrecie. Akurat po zlocie pozostało mi niewykorzystane salami, które razem z przyprawami (pieprz, sól, majeranek) wrzuciłem do plecaka. Dodatkowo zabrałem liście czosnku niedźwiedziego.
Wędrowałem razem z psem ok. 6 km zbierając po drodze rośliny do zupy. Jako zamiennik ziemniaków ze zbuchtowanego poletka myśliwskiego wygarnąłem kilka bulw topinamburu. Przy ścieżce nazrywałem trochę młodych pędów przytulii a przy zalewisku zebrałem pędy sitowia leśnego. Następnie młodziutkie pokrzywy i liście łopianu większego wraz z ogonkami. Przy samej rzece dodatkowo doszedł czosnaczek, podagrycznik pospolity, młode pędy chmielu i bluszczyk kurdybanek w charakterze przyprawy.
Przytulia (Galium L.)
Sitowie leśne (Scripus sylvaticus)
Sitowie leśne (część jadalna)
Młode liście łopianu większego (Arctium lappa)
Czosnaczek pospolity (Alliaria petiolata)
Chmiel zwyczajny (Humulus lupulus)
Pozbierane składniki (w środku czosnek niedźwiedzi)
Wsad pierwszy na ogniu
Posiekana zielenina (dodam do tego jeszcze ogonki liściowe łopianu)
Na pierwszy wsad poszły pokrojone w plasterki bulwy topinamburu i kawałek salami skrojony w kosteczkę. Gdy topinambur zmiękł a salami oddało do wywaru tłuszczyk wsypałem do puchy posiekaną zieleninę. Do drugiego wsadu (ostatnie 15 minut) nie załapał się tylko czosnek niedźwiedzi, czosnaczek i bluszczyk kurdybanek, które to dodałem na minutę przed końcem gotowania wraz ze szczyptą majeranku.
W trakcie wyżerki.
Zielona zupa wiosenna po uprzednim doprawieniu solą i pieprzem smakowała rewelacyjnie.