Tydzień temu (17.10.09) wybrałem się wraz z kustoszem muzeum w Chrzanowie oraz wędrowną grupą seniorów na wycieczkę w okolice zbiegu Przemszy Czarnej i Przemszy Białej.
Śnieg, który zaskoczył naszych drogowców (październik), zdążył już stopnieć pozostawiwszy po sobie przygięte do ziemi zaskoczone rośliny. W trakcie wędrówki towarzyszyła nam chłodna mżawka zamiennie z dłuższymi lub krótszymi okresami spokoju.
Najpierw zahaczyliśmy o tablicę informacyjną znajdującą się w pobliżu zbiegu rzeki Bobrek z Białą Przemszą. Wbrew pozorom nazwa Trójkąt Trzech Cesarzy jest określeniem błędnym. Widły dwóch Przemszy trójkąta ni w gruchę ni w pietruchę nie tworzą. Nawet wziąwszy pod uwagę obecność z jednej strony Cesarstwa Austriackiego (od Jaworzna), z drugiej Cesarstwa Niemieckiego (od Mysłowic, Księstwo Pruskie po zjednoczeniu) i z trzeciej Imperium Rosyjskiego (od Sosnowca) dalej tego trójkąta nie ma. Prawidłowym określeniem jest trójstyk.
Tak więc deptając po wale przeciwpowodziowym na dawnej stronie zaboru rosyjskiego, udaliśmy się na punkt zbiegu trzech dawnych mocarstw.
Obecnie teren jest zadbany z ustawionym pomnikiem i... miejscem ogniskowym. Co prawda trafił się jakiś mniej inteligentny fan crossu, który swą zabawką wyorał zgrabne kółeczko w darni nad samą wodą ale ogólnie widać, że Sosnowiec zaczął dbać o historyczne miejsca.
Śnieg, który zaskoczył naszych drogowców (październik), zdążył już stopnieć pozostawiwszy po sobie przygięte do ziemi zaskoczone rośliny. W trakcie wędrówki towarzyszyła nam chłodna mżawka zamiennie z dłuższymi lub krótszymi okresami spokoju.
Najpierw zahaczyliśmy o tablicę informacyjną znajdującą się w pobliżu zbiegu rzeki Bobrek z Białą Przemszą. Wbrew pozorom nazwa Trójkąt Trzech Cesarzy jest określeniem błędnym. Widły dwóch Przemszy trójkąta ni w gruchę ni w pietruchę nie tworzą. Nawet wziąwszy pod uwagę obecność z jednej strony Cesarstwa Austriackiego (od Jaworzna), z drugiej Cesarstwa Niemieckiego (od Mysłowic, Księstwo Pruskie po zjednoczeniu) i z trzeciej Imperium Rosyjskiego (od Sosnowca) dalej tego trójkąta nie ma. Prawidłowym określeniem jest trójstyk.
Tak więc deptając po wale przeciwpowodziowym na dawnej stronie zaboru rosyjskiego, udaliśmy się na punkt zbiegu trzech dawnych mocarstw.
Obecnie teren jest zadbany z ustawionym pomnikiem i... miejscem ogniskowym. Co prawda trafił się jakiś mniej inteligentny fan crossu, który swą zabawką wyorał zgrabne kółeczko w darni nad samą wodą ale ogólnie widać, że Sosnowiec zaczął dbać o historyczne miejsca.
Z lewej płynie Biała Przemsza a z prawej Czarna Przemsza (pod mostem jest już tylko Przemsza)
Następnie wzdłuż ogródków działkowych i w górę Czarnej Przemszy powędrowaliśmy do kładki przerzuconej nad tą rzeką. Niestety. Po drodze uzyskaliśmy informację od jednego z działkowiczów, że kładka została zlikwidowana. No cóż. Nadłożyliśmy kilka dodatkowych kilometrów i po zwiedzeniu (zza płotu) żydowskiego cmentarza przeszliśmy na drugi brzeg Czarnej Przemszy mostem tramwajowym. Następnie ulicą Promenada zeszliśmy w kierunku ulicy Portowej i dalej do styku dwóch Przemszy. Tym razem stanęliśmy po stronie dawnego Cesarstwa Niemieckiego.
Z lewego górnego rogu płynie Czarna Przemsza a z prawego Biała Przemsza
Stąd już prosta droga na pobliskie wzgórze 280,8 gdzie wznosiła się kiedyś wieża Bismarcka. Po I WŚ została ona przemianowana na wieżę Kościuszki a następnie rozebrana. Co ciekawe wikipedia podaje, że budulec tej wieży pochodził z kamieniołomów granitu Dolnego Śląska a dwóch obecnych w naszej ekipie geologów oznaczyło go jako czerwony granit szwedzki. Na szczycie wzgórza i wzdłuż prawego brzegu Przemszy ciągnie się częściowo już zatarty pas umocnień z końcówki II WŚ.
Mini bunkier z II W.Ś. na wzgórzu 280.8
Ze wzgórza powędrowaliśmy pod kościół w Brzęczkowicach gdzie znajduje się część budulca z rozebranej wieży (schody przy wejściu). W tym punkcie ośmioosobowa ekipa zmniejszyła swój stan liczebny o 50%.
Następnie zeszliśmy do Przemszy aby idąc wzdłuż jej koryta przeskoczyć na stronę dawnego Cesarstwa Austriackiego przez most drogowy na Wysokim Brzegu. Po tej stronie odwiedziliśmy hałdę po dawnej kopalni Jan Kanty na, której w ramach rekultywacji zasadzono kępy rokitnika, którego kwaskowatymi owocami zachwycały się towarzyszące nam panie.
Następnie zeszliśmy do Przemszy aby idąc wzdłuż jej koryta przeskoczyć na stronę dawnego Cesarstwa Austriackiego przez most drogowy na Wysokim Brzegu. Po tej stronie odwiedziliśmy hałdę po dawnej kopalni Jan Kanty na, której w ramach rekultywacji zasadzono kępy rokitnika, którego kwaskowatymi owocami zachwycały się towarzyszące nam panie.
Rokitnik
Oprócz tego w okolicznych bajorkach pojawiła się pałka miniaturowa (chociaż wg. mnie to jakiś mieszaniec)- uciekinier z jakiegoś przydomowego oczka wodnego.
Po zejściu z hałdy czekała nas długa prosta wzdłuż ulicy Wojska Polskiego połączona z degustacją owoców czeremchy.
Po zejściu z hałdy czekała nas długa prosta wzdłuż ulicy Wojska Polskiego połączona z degustacją owoców czeremchy.
Nie mini BUNKIER - tylko schron z prefabrykatów betonowych jednoosobowy zwany od gauleitera ERICHA KOCHA - GARNKIEM KOCHA - BŁĘDNIE I POTOCZNIE "KOCHBUNKER".
OdpowiedzUsuń