wtorek, 7 grudnia 2010

Survival a las - cz. 2 - ogień

Należy śmiało stwierdzić, iż najbardziej przełomowym odkryciem wszechczasów była sztuka niecenia ognia. Bez niego nie można byłoby piec przywiezionych przez Kolumba ziemniaków w popiele i oglądać dreptających po powierzchni Księżyca astronautów.
Ogień ogrzewał, odstraszał dzikie zwierzęta, pomagał wytworzyć broń i narzędzia a także umożliwiał dzięki obróbce termicznej przygotowanie produktów, które w stanie surowym byłyby trujące. Współcześnie rola jaką spełnia została zredukowana i ujęta w ramy technologii, niemniej w każdym z nas drzemie większa lub mniejsza pierwotna fascynacja płomieniem dzikiego ogniska.
Ciepło i światło.

W survivalu umiejętność niecenia ognia stanowi jeden z elementów wiedzy niezbędnej do przeżycia w dziczy. Jego ciepło zapewnia komfort fizyczny i psychiczny, a światło i dym umożliwiają sygnalizację. Nauka sztuki przetrwania wymaga jednak wyważonego podejścia do korzystania z zasobów przyrody. Ogień nad którym stracimy kontrolę, może spowodować niewyobrażalne straty w drzewostanie. Może zagrozić życiu zwierząt i ludzi. Przy decyzji o jego użyciu wymagany jest odpowiedni poziom rozsądku i wiedzy.
Przed każdą wyprawą warto przemyśleć sobie jej ogólne założenia. Jednym z takich założeń jest opcja rozpalenia ogniska. Dlaczego należy decyzję podjąć przed wyjściem z domowych pieleszy? No cóż, zawsze możemy zastosować rozwiązanie alternatywne w sytuacji gdy z oczywistych powodów nie będzie można użyć żywego płomienia. Do takich powodów można zaliczyć długi okres suszy. Po prawdzie Nadleśnictwa w takich przypadkach mają obowiązek ogłaszania zakazu wstępu do lasów, ale jak wiem z własnego doświadczenia różnie z tym bywa. W takiej sytuacji nawet drobinka żaru może stanowić przyczynek do potężnego pożaru. Jeśli marzy nam się wypicie ciepłej kawy czy herbaty w pięknych okolicznościach suchej przyrody lepiej już w fazie przygotowania wrzucić do plecaka termos.
Mając w planie długą wędrówkę i krótki czas na popas, warto pomyśleć o zastosowaniu prostych podgrzewaczy. Za góra 25 zł możemy nabyć prosty kocherek na paliwo stałe (tzw. Esbit), który w osłoniętym od wiatru miejscu pozwoli na szybkie zagotowanie wody na kawę/herbatę lub do zalania wrzątkiem szybkiej porcji. Odpadnie nam szukanie dobrego miejsca do rozpalenia ognia, zbieranie opału i uciekanie przed dymem ;-)
Kocherek na paliwo stałe z kubkiem z manierki US

No dobra. Chcemy powędzić się w ogniskowym dymie?
Przede wszystkim powinniśmy znaleźć miejsce osłonięte od wiatru z ziemią lub piaskiem pod darnią/ściółką. Należy trzymać się z daleka od torfowisk i wszelkich iglastych młodników lub sosen rosnących na suchych piaskach. Nie rozpala się również ognia w bezpośrednim pobliżu drzewa gdyż płomienie mogą uszkodzić jego koronę a żar korzenie. Warto przepatrzyć sąsiednie korony drzew czy aby jakieś ptaszysko nie uwiło sobie w nich gniazda. Lepiej poszukać innego miejsca niż zmusić biednego ptaka do porzucenia przychówku. Oprócz tego dobrze mieć pod ręką wystarczającą ilość opału. Okolice paleniska powinniśmy też oczyścić z wszelkich łatwopalnych materiałów. Jeśli nie ma potrzeby ogradzania ogniska kamieniami - nie róbmy tego. Okopcone kamienie utrudnią późniejsze zacieranie śladów i będą pierwszą rzeczą jaka będzie się rzucała w oczy innym wędrowcom. Z drugiej strony kamienie znakomicie gromadzą ciepło i oddają go w sposób równomierny. Można to wykorzystać przy przygotowywaniu potraw oraz ograniczeniu ilości zużywanego do ogrzania się opału. W żadnym wypadku w pobliżu ognia nie powinny znaleźć się kamienie wyciągnięte z wody, mokre lub porowate. Zgromadzona w nich woda, pod wpływem temperatury przekształca się szybko w parę. Ciśnienie tej pary jest w stanie zamienić ładnego, rzecznego otoczaka w granat odłamkowy. Pół biedy, jeśli wraz z nim wyleci w powietrze nasza kolacja, gorzej gdy oberwiemy sami. Przed pójściem spać należy ogień przygasić. W tym celu wystarczy zebrać wszystkie niedopalone polana oraz żar w jednym miejscu i grubo przypruszyć popiołem. Jeśli w nocy nie będzie padało żar spokojnie wytrzyma do rana a my zabezpieczymy się przed spłonięciem w trakcie snu. Zgoła inaczej wygląda bytowanie zimowe. Tutaj zależy nam zazwyczaj na utrzymaniu ognia jak najdłużej bez potrzeby ciągłego dokładania paliwa. Wtedy sprawdza się ognisko typu NODIA.
Obozując w grupie warto ustalić kilka zasad dotyczących korzystania z paleniska.
Możemy podzielić się obowiązkami związanymi z zebraniem i przygotowaniem opału lub zwalić całą robotę na jednego z kolegów. ;-) Warto na wstępie ustalić czym palimy i czego nie wrzucamy do paleniska. Gdy planujemy wędzenie lub pieczenie mięsa/kiełbasy niewskazane jest używanie drzew iglastych zawierających smołę. Również duża ilość kory brzozowej może zepsuć smak potrawy. Spalanie odpadków też w takiej sytuacji odpada. Zwęglające się produkty powodują powstawanie gorzkiego, smolistego dymu, niosącego cząstki sadzy osadzające się na wszystkim co wisi nad ogniem. Dysponując czasem i cierpliwością wygodnie i zdrowo jest opiekać produkty nie bezpośrednio nad żarem ale nieco z boku. Szczególnie dotyczy to tłustych produktów. Taki kapiący ze słoninki tłuszcz można wtórnie wykorzystać nasączając nim szczapki lub zaimprowizowane pochodnie.
Małe ognisko w dołku przy braku silnego wiatru.
Tłuszcz z kiełbasek nie spada w żar. Na ogniu w małej puszce wrze woda na herbatę.

Oczywiście wrzucanie opakowań plastikowych, aluminiowych lub innych śmieci również nie powinno mieć miejsca. Lepiej zabrać je w worze z powrotem do cywilizacji.
Kolejną ważną czynnością jest wygaszenie ogniska i zatarcie śladów. Można do tego celu użyć wody lub wilgotnej gleby czy piasku. Jeśli wykopaliśmy dołek pod palenisko, należy go (po ugaszeniu żaru) opróżnić z części zawartości, przysypać ziemią i nakryć odłożoną wcześniej darnią. Pozostałą część masy popiołu rozsypujemy po okolicy.
Ważne! Jeśli rozrzucamy popiół lub niedopalone szczapy po okolicy muszą one być wcześniej dokładnie zalane wodą (albo wymieszane ze śniegiem). W sytuacji podbramkowej można posłużyć się moczem. Myśląc perspektywicznie, nie polecam stosowania tej metody w przypadku palenisk ogólnodostępnych, chociaż składu chemicznego gleby w takich miejscówkach nasz mocz na pewno nie pogorszy.
Dlaczego nie zostawić już wykonanego paleniska tak aby inni też mogli z niego skorzystać?
No cóż. Przede wszystkim skazujemy dane miejsce na zniszczenie. Ktoś kto natknie na taki wypalony krąg dojdzie do wniosku, że też może sobie w tym fantastycznym miejscu urządzić imprezę. Przez miejscówkę przewija się tabun ludzi, obłamując gałęzie, wycinając dzidki na kiełbaski, paląc w ognisku i rozrzucając po okolicy śmieci. Przy większej "brawurze" dopalanej alkoholem w ruch idą noże i siekiery testowane na okolicznych drzewach. Głupota, brak wyobraźni i IQ na poziomie muszki owocówki może też doprowadzić do pożaru.
Przykład ogniska rozpalonego przez idiotów (fot MaN).

Alternatywnym rozwiązaniem jest używanie urządzeń typu kelly kettle lub prostych palników na gaz drzewny. Oczywiście, gdy nie planujemy długiego warzenia strawy a jedynie szybkie zalanie gotowca wrzątkiem.

Zdobywając wiedzę w "zielonym survivalu", staram się aby moja obecność w jak najmniejszym stopniu naruszała środowisko. Moje serce nie walczy z naturą - ono bije jej rytmem.

Następna część będzie traktowała o jedzeniu. Między innymi wspomnę o metodach rozpoznawania i pozyskiwania roślin jadalnych.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy artykuł. Bardzo przyjemnie mi się go czytało. Zapewne dlatego też że jest treściwy i własne zdjęcia przyciągają uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy artykuł. Bardzo przyjemnie mi się go czytało. Zapewne dlatego też że jest treściwy i własne zdjęcia przyciągają uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie się zgadzam, artykuł przyjemny w odbiorze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy artykuł i świetne rady :) W takich warunkach krzesiwo to podstawa

    OdpowiedzUsuń
  5. zaciekawił mnie ten blog napisany w fajnym języku ! jest miły dla oka :)

    OdpowiedzUsuń