sobota, 31 grudnia 2011

Podsumowanie roku 2011 i plany na rok 2012

Mija kolejny rok. Blog zaczyna powoli zbierać rzeszę wiernych czytelników, którym serdecznie dziękuję za odwiedziny i komentarze.
Ten rok był dla mnie okresem pełnym smutku, wyrzeczeń ale i dużej dozy radości. Straciłem swojego psa. W maju zdechła Spacja. Labradorka, która towarzyszyła mi w większości leśnych wypadów.

W styczniu zostałem ojcem. Nocne "dyżury pampersowe" i kursy do/z przechowalni (żłobka) skutecznie okroiły mi czas jaki mogłem poświęcić na wypady w teren. Jednak radość w mym sercu budzi sposób, w jaki maluch uczy się postrzegać otoczenie i żywiołowość, gdy ściga psisko rodziców, czy szykuje się do kąpieli.

Cieszę się, że udało mi się "zaliczyć" dwa ogólnopolskie zloty miłośników sztuki przetrwania. Co prawda nie w pełnym zakresie ale mimo wszytko była to możliwość spotkania się z osobami, których wiedzę i sposób bycia cenię sobie niezmiernie. Do tego uskuteczniłem kilka spontanicznych wypadów ze znajomymi z kręgów survivalowo-turystycznych. Ten rok przyniósł mi kolejną porcję wiedzy. Część z niej zawdzięczam Warsztatom Dzikiego Gotowania Łukasza Łuczaja, a część samodzielnym wypadom i prowadzeniu dokumentacji fotograficznej, w celu oznaczania ciekawych roślin oraz szukania w literaturze sposobów ich kulinarnego wykorzystania.

Na rok 2012 powoli klarują się bardzo ambitne plany. Oprócz typowych "spontanów" będę chciał wziąć udział w kilku tematycznych imprezach.

Zimą:
  • mam do zrealizowania zaproponowany w jednym z komentarzy projekt wpisu: "Dzikie rośliny jadalne w zimie" (jak na razie zimy brak :-/ ),
  • być może uda się uskutecznić jakiś wypad z ekipą Śląsko-Dąbrowską (+ goście) na wzór wędrówki wzdłuż Centurii,
  • kusi mnie propozycja rzucona przez jednego z kolegów a dotycząca zimowego spływu kajakowego,

Wiosną:
  • gdy wczesna wiosna zapuka do drzwi, wraz z kilkoma kolegami planuję zrealizować wypad minimalny (maks. 3 przedmioty - 3 dni - 70km)*
  • przy okazji realizacji powyższego (bez względu na frekwencję) chcę zebrać materiał do wpisu "Rzeka jako autostrada gatunków", traktujący o bioróżnorodności gatunków roślin jadalnych w pobliżu "wylewnych" rzek,
  • kilka weekendów w pełni wiosny poświęcę na wypady w okolice woj. świętokrzyskiego,

Latem:
  • lato to raczej bliskie wypady z rodziną w rejon Jury K-Cz,

Jesienią:
  • a właściwie w połowie września, planuję zorganizować niekomercyjne warsztaty survivalowe skupiające się w głównej mierze (ale nie tylko - przewidziany "bonus") na oznaczaniu i przyrządzaniu dzikich roślin jadalnych. Grupa będzie mała i "wywodząca" się z jednego z tematycznych forów internetowych,

Dodatkowo czeka mnie jeszcze udział w kolejnym ogólnopolskim zlocie forum reconnet.pl i być może konwent survivalowy organizowany przez grupę skupioną na forum "Sztuka przetrwania" w serwisie Golden Line.

Przy okazji: poszukuję fajnej miejscówki pod warsztaty, zlokalizowanej gdzieś w okolicach trójkąta Kielce - Częstochowa - Piotrków Trybunalski. Warunki: mało zamieszkana okolica z polami, lasami i nieużytkami, dostęp do wody zdatnej do picia, możliwość rozłożenia namiotów lub płacht biwakowych, miejsce na ognisko. Grupa do 15 osób. Info przez formularz kontaktowy.

Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować więcej niż 100% tego co zaplanowałem. Zaglądajcie od czasu do czasu na tego bloga i zostawiajcie komentarze. Mobilizuje mnie to do kolejnych wpisów.

Wraz z mijającym rokiem życzę Wam wszystkim wielu godzin i dni spędzonych w terenie. Z dala od pracowego chomąta. Nic tak nie wyzwala człowieka jak pozwalający na wyciszenie oraz refleksję, powrót do życia naszych przodków i bezpośredni kontakt z przyrodą.
wolfshadow


* Odnośnie wypadu minimalnego. Tak wiem, że 70km w trzy dni to pryszcz. 
Niemniej:
  • idziemy spokojnie nie forsując się,
  • dbamy o środowisko nocując pod okryciami przeciwdeszczowymi (nie budujemy szałasów),
  • projekt zakłada sytuację wyjściową do hipotetycznego dłuższego marszu, połączonego z bytowaniem dziczy, więc skupiamy się na zachowaniu kondycji (fizycznej i psychicznej) a nie napieraniu do utraty sił,
  • 3 przedmioty z grupy minimum czyli: ostrze, naczynie, ogień, nocleg, ale z wyłączeniem "łatwych źródeł ognia" (zapalniczki, zapałki, krzesiwa syntetyczne).

7 komentarzy:

  1. Plany na 2012 rok bardzo fajne. Życzę ich realizacji w 100%. Tylko nie zapomnij o ich opisaniu, bo czyta się bardzo przyjemnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog super, czytam regularnie. Sam zajmuję się turystyką survivalową, choć ze względu na rodzinę i problemy ze zdrowiem, nie tak ekstremalnie.
    Współczuję utraty psa, wiem jak to boli.

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na opis, bo super się czyta! życzę 100% realizacji planów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mało zaglądam na forum, nie zapomnij o mnie jak minimalistyczny będzie się kroił, chętnie się wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
  5. jeden z ciekawszych blogów w necie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecam gabinet masażu. Link znajdziesz poniżej. Pewnie się przyda bo w lesie i nad wodą potrafi przewiać i zaboleć kręgosłup. Masaz to w takiej sytuacji wybawienie od bólu.

    OdpowiedzUsuń