niedziela, 10 kwietnia 2011

Zielona zupa wiosenna

W poprzedni weekend dzień w dzień wędrowałem na miejscówkę zlotową by wieczorem wrócić do domu. Towarzyszyło mi moje suczysko, które tak nakręciło się na wędrówki, że przez cały tydzień dostawało kotków puszystych z niewybiegania. Ponieważ, na dzień dzisiejszy prognoza pogody była lepsza (więcej przejaśnień, słabszy wiatr), zdecydowałem się na dłuższy wypad połączony z gotowaniem posiłku w terenie.
Po zlocie czułem lekki niedosyt. Jako koordynator nie wziąłem udziału w wypadzie zbierackim organizowanym przez Mr. Wilsona i bardzo leżał mi ten fakt na wątrobie. 
Będąc zdeklarowanym mięsożercą postanowiłem oprzeć bazę przygotowanej potrawy na jakimś konkrecie. Akurat po zlocie pozostało mi niewykorzystane salami, które razem z przyprawami (pieprz, sól, majeranek) wrzuciłem do plecaka. Dodatkowo zabrałem liście czosnku niedźwiedziego.
Wędrowałem razem z psem ok. 6 km zbierając po drodze rośliny do zupy. Jako zamiennik ziemniaków ze zbuchtowanego poletka myśliwskiego wygarnąłem kilka bulw topinamburu. Przy ścieżce nazrywałem trochę młodych pędów przytulii a przy zalewisku zebrałem pędy sitowia leśnego. Następnie młodziutkie pokrzywy i liście łopianu większego wraz z ogonkami. Przy samej rzece dodatkowo doszedł czosnaczek, podagrycznik pospolity, młode pędy chmielu i bluszczyk kurdybanek w charakterze przyprawy.
 Przytulia (Galium L.)

 Sitowie leśne (Scripus sylvaticus)

 Sitowie leśne (część jadalna)

 Młode liście łopianu większego (Arctium lappa)

 Czosnaczek pospolity (Alliaria petiolata)

 Chmiel zwyczajny (Humulus lupulus)

 Pozbierane składniki (w środku czosnek niedźwiedzi)

Wsad pierwszy na ogniu

 Posiekana zielenina (dodam do tego jeszcze ogonki liściowe łopianu)

Na pierwszy wsad poszły pokrojone w plasterki bulwy topinamburu i kawałek salami skrojony w kosteczkę. Gdy topinambur zmiękł a salami oddało do wywaru tłuszczyk wsypałem do puchy posiekaną zieleninę. Do drugiego wsadu (ostatnie 15 minut) nie załapał się tylko czosnek niedźwiedzi, czosnaczek i bluszczyk kurdybanek, które to dodałem na minutę przed końcem gotowania wraz ze szczyptą majeranku.
 W trakcie wyżerki.
Zielona zupa wiosenna po uprzednim doprawieniu solą i pieprzem smakowała rewelacyjnie.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Wiosenny zlot forum reconnet.pl (2011)

Ostatniej jesieni zostałem w podwarszawskim lesie obdarowany Grzymkową Chochlą Zlotową (GChZ) i co za tym idzie przejąłem pałeczkę w koordynacji najbliższego, ogólnopolskiego zlotu forum reconnet.pl. 
Po długich perturbacjach związanych z terminem i bardziej przyjemnych wypadach rekonesansowych (Opis jednego z wypadów) udało się w pierwszy kwietniowy weekend, zebrać grupę ponad 30 osób w lasach pod Bukownem. Obóz znajdował się niedaleko urokliwej rzeki Sztoły.
Z powodów osobistych nie mogłem niestety nocować na miejscówce zlotowej i codziennie wracałem do domu aby rano pojawić się znowu w obozowisku. Oficjalnie zlot był od piątku (1.04.2011) ale już w czwartek dotarła ekipa ze Szczecina. Chłopaki przymierzyli się do nocy pod gwiazdami lecz niestety pogoda spłatała im figla polewając deszczem i zmuszając do okrycia się płachtą. Na miejsce dotarłem wraz z Doczem, SmileOn'em i Quasz'em. Towarzyszyła mi też moja labradorka. Poszerzyliśmy krąg ogniska, rozwiesiliśmy sprzęt obozowy i wykopaliśmy 2 latryny oraz dołek na odpady biologiczne. Dodatkowo Doczu przygotował śmietnik. Miejscówka była wcześniej kilka razy testowana więc część "obozowej infrastruktury" była już gotowa.
 Garkuchnia zlotowa

Oczywiście przy pracy nawilżaliśmy suche gardła różnego rodzaju domowymi wyrobami zawierającymi szlachetne procenty a także napełnialiśmy brzuchy dobrościami przyrządzanymi w kotle i bezpośrednio na ogniu. Dla zlotowiczów opracowane zostały dwie trasy. Jedna była łatwa nawigacyjnie i trudniejsza kondycyjnie. Druga wręcz przeciwnie - trudniejsza nawigacyjnie i łatwiejsza kondycyjnie. Obie biegły przez okolicę na której warto było oko zawiesić. Znakomita większość uczestników dotarła na miejsce bez najmniejszych problemów (nawet nie sprawdzałem kto korzystał z GPS ;-) ). Zgodnie z harmonogramem na piątek nie były zaplanowane żadne atrakcje. Osoby, które zadeklarowały swój udział w zlocie zobowiązały się do przestrzegania regulaminu porządkowego. Dzięki temu niedzielne sprzątanie miejscówki poszło nad wyraz sprawnie i okolica pozostała nienaruszona.
 Pstrąg gotowany w mchu na rozgrzanych kamieniach

Sobota była dniem pełnym wrażeń. Oprócz wędrówki w poszukiwaniu jadalnych dzikich roślin, warszatów krzemieniarskich i sznurkarskich zorganizowanych przez Mr. Wilsona były warsztaty ostrzenia noży i gotowanie w dole ziemnym. 
Technika z epoki kamienia głaskanego

 Kwiecień plecień sznurki splata

Dodatkowo Mr. Wilson przygotował rewelacyjną wegetariańską zupę z zebranych na miejscu oraz przywiezionych dzikich roślin.
Wegetariańska zupa na dziko.

Podaję przepis udostępniony przez Mr. Wilsona na forum reconnet.pl.
Do kotła z wodą dodajemy: ryż i soczewica (niekoniecznie), kłącza pałki szerokolistnej, czyśćca błotnego, korzenie marchwi zwyczajnej, barszczu zwyczajnego, mniszka pospolitego, wiesiołka dwuletniego, bulwki ziarnopłonu wiosennego, pięciornika gęsiego, bulwy słonecznika buwiastego, ziele pokrzywy zwyczajnej, podagrycznika pospolitego, czosnku zielonawego, czosnku niedźwiedziego, szczawiku zajęczego, pierwiosnka lekarskiego, rzeżuchy łąkowej, szczawiu zwczajnego, biały rdzeń sitowia leśnego, grzby - ucho bzowe i zimówka aksamitnotrzonowa, jagody jałowca pospolitego, młode pędy chmielu zwyczajnego. Składniki pociąć na max. 1 cm kawałki, gotować aż wszystkie składniki będą miękkie. Zupa była doprawiana tajską pastą do zup Tom Kha (przyjemny ale wyraźny ostry posmak), ostrą pastą z czerwonej papryki, sól.

Było dużo śmiechu, mniej lub bardziej poważnych rozmów i sporo zabawy. Zrzuciliśmy z siebie zimowe troski i z żalem pożegnaliśmy w niedzielę urocze lasy pod Bukownem.
Grzymkowa Chochla Zlotowa powędrowała w ręce poznaniaków. Oznacza to, że najbliższy zlot ogólnopolski forum reconnet.pl wypadnie w Pyrlandii :-) . Jeśli moje przemyślenia się sprawdzą to chochla zadziała jak lokalny aktywator. Zmobilizuje ekipę poznańską ( i w przyszłości zapewne inne) do serii spotkań i ruszenia czterech liter sprzed monitorów. :-D
 GChZ w pustym kotle

Do zobaczenia przy wspólnym ognisku.