piątek, 11 września 2009

Zielona Wyspa - cz. 1

No i wylądowałem na Zielonej Wyspie. Dokładnie to w Corku a później samochodem dostałem się wraz z małżonką do Killarney w hrabstwie Kerry. Miasto leży nad malowniczym jeziorem Lough Leane i otacza je Park Narodowy Killarney (Killarney National Park).
Niestety nie zabrałem specyficznego kabla USB do aparatu a czytnik wbudowany w starego laptopa nie obsługuje kart SDHC. Jeśli uda mi się kupić odpowiedni czytnik (kabla nie dostanę - sprawdzałem) to wrzucę kilka zdjęć przed powrotem.
Dzisiaj (a właściwie wczoraj: czwartek) rano zwiedzaliśmy miasto i fragment Parku bezpośrednio do niego przyległego. Pogoda dopisała i na niebie trafiały się sporadyczne chmurki. Blisko miasta wygląda to na zwykły park miejski ale dalej trafiają się już stare drzewa obrośnięte bluszczem i dzikie zwierzęta: jelenie i ... króliki.


Jelenie w PN Killarney

Wracając z pierwszego spaceru zahaczyliśmy o katedrę St. Mary's. Monumentalna budowla ze skromnym wystrojem, będąca odwrotnym biegunem polskiego Lichenia.
Po zakupach i obiedzie udaliśmy się nad jezioro w pobliże zamku Ross Castle, gdzie zaokrętowani z grupą amerykańskich geriatryków wypłynęliśmy statkiem wycieczkowym na jezioro. Z wody mieliśmy okazję podziwiać urok skalistych wysepek pokrytych różnorodną roślinnością. Przepłyęliśmy również obok wyspy Inisfallen na której znajdują się ruiny klasztoru z VII w. Następnie u podnóża Tomies Mountain ( w lesie Tomies Wood) wypatrzyliśmy orła bielika (white tailed eagle). Był to jeden z 22 osobników należących do odtwarzanej populacji tego drapieżnika w tym rejonie.
Orzeł bielik (White Tailed Eagle)

Po powrocie na przystań udaliśmy się na pieszą wędrówkę przez podtopiony pierwotny las szlakiem wydobycia miedzi. Szlak biegł po Ross Island (w rzeczywistości jest to półwysep). Po drodze było kilka punktów wskazujących na wydobycie metodą odkrywkową oraz pozostałości po drążonych szybach. Wzdłuż szlaku rosły buki, olchy, dęby, kasztanowce i olbrzymie... cisy. Na porannym spacerze widziałem cisa ale była to zwykła krzewinka. Tutaj były to potężne drzewa. Jaki przyczynek historyczny ma to drzewo jest w stanie opisać każdy łucznik. W Polsce pierwszy edykt ochronny tej rośliny wydał król Władysław Jagiełło.
Po zatoczeniu kółka wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się do Killarney Golf & Fishing Club. Piwko na tarasie i podziwianie panoramy rozciągającej się na pasmo górskie znajdujące się za jeziorem. Następnie szybka wycieczka nad Dingle Bay aby zobaczyć zachód słońca nad Atlanykiem.

Zachód słońca (Dingle Bay)

Przy okazji przejażdżka po wąziutkiej drodze biegnącej na wysokim klifie. Nad drogą rozciągało się strome zbocze górskie z pasącymi się wśród wrzosów owcami.
c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz